sobota, 31 sierpnia 2013

Inbound welcome party

31 VIII 2013






   Dzisiejszy dzięń pod znakiem powitania nowych wymieńców w Taiwanie- nas. Było nas kilkadziesiąt z całego dystryktu (D. 3490). Są tu ludzie zewsząd: z Tajlandii, Korei, RPA, Rosji, Finlandii, Szwecji, Ekwadoru, Francji, Meksyku, USA no i przede wszystkim Brazylii- tych jest najwięcej, myślę, że ze 30% wszystkich wymieńców w tym dystrykcie spokojnie. Poznałem masę nowych ludzi, spotkałem "starych znajomych" (patrz ci, z którymi chodzę do szkoły lub spotkałem się wcześniej), cała masa Rotarian. Już sobie zamówili pokaz na jakimś spotkaniu :P Czuję, że to będzie jeszcze bardziej genialny rok, niż myślałem. Szkoda tylko, że Robin niedługo wyjeżdża, jest tu już 8 miesięcy. Nie uśmiałem się tak jak dziś od naprawdę dawna. Niewiele nam było potrzeba: wyżej wspomniany afrykanin, model jakiegoś lokalnego gatunku karpia czy czegośtam, nikła znajomość języka rosyjskiego oraz kultu wódki w tym kraju i stwierdzenie, że imię Nikolaj brzmi całkiem "badass".Filmik z rybą

Kolejną porcję dobrej polewki dostarczyło nam porównanie Maxa, rudego Niemca do kolesia w filmie, który nam wyświetlono podczas konferencji.
Max

Typ z filmu
Całość trwała od 10 do 18 i nie było chwili na nudę. Kiedy prezentacja była nie do wytrzymania, wypełniało się czas pogaduszkami o wszystkim z innymi. Przybyło mi jakieś 50-60 nowych pinów, mam pełny wizytownik... jednym słowem poznałem naprawdę całą masę ciekawych ludzi. Dowiedziałem się, że Francuzki mają bzika na punkcie włosów i zmuszają wszystkich do całowania plastikowych ryb, Brazylijki mają włochate myśli, a Niemcy rodzą się czasami rudowłosi w Hannoverze, przy czym czasami oznacza coś dziesięć razy większego niż w Polsce. Dziś zrobiłem 200 zdjęć, podzielę się zaledwie kilkoma, bo po prostu nie ma miejsca i część jest od razu do wywalenia. Kilka osób nazwało mnie dziś leaderem. ŻEBYM JA KURKA WIEDZIAŁ DLACZEGO?! Najpierw Koreańczyk przyszedł do mnie z pytaniem, czy podczas potańcówki możemy zgasić światło w sali dla klimaciku, a na pytanie, dlaczego pyta mnie, odpowiedział "no nie wiem, wyglądasz na jakiegoś lidera czy coś takiego..." potem grupa hostrodziców poprosiła, żebym opiekował się ich hostcórkami, bo wyglądam na rozsądnego i mianują mnię liderem.

NIE MAM  ZIELONEGO POJĘCIA DLACZEGO I MAM NADZIEJĘ, ŻE ŻARTOWALI :). Generalnie, to jestem tu nieco innym człowiekiem i jakoś nad tym nie myślałem, przyszło automatycznie :) Całe wydarzenie zakończyło się "szaloną" imprezą, tzn puścili nam muzykę, przynieśli colę, i zostawili. W sumie było fajnie :)









   Odnośnie reszty, nie tylko spotkania: na kolacje znów owoce morza, nawet surowe malutkie ośmiorniczki, poznałem chłopaka Laury (mojej hostsiostry), cholernie sympatyczny człowiek, wciąłem dragon fruita, star fruita i mase innych, popiłem sokiem z mango (przynajmniej smakował jak mango), pochłonąłem masakrycznie ogromną ilość ciasteczek z ananasem (tak mamo i tato, tych co Kent przywiózł)... Tia, dzień jak codzień.
   Żeby nie było za słodko: od czterech dni bez przerwy leje i to jak z cebra, może to przez to, że tutaj w tym okresie tajfun tajfun pogania... w każdym razie, this sucks, bo nie mogę pojechać na night market, a potrzebuję paru rzeczy...
   Aha mamo, mam pierwsze samodzielne pranie za sobą, możesz być dumna. Uprzedzając pytanie: tak, posortowałem na biały, czarny i kolorowy :)
   Więcej info i zdjęć wkrótce

Today is a day of Welcome Party for the new inbound student in Taiwan- us. There was all of us from D.3490. Many people from all over the world: Thailand, Korea, South Africa, Russia, Finland, Sweden, Germany, France, Ecuador, Mexico, USA, and finally from Brasil- those are the biggest group of exchangers here, I think even 30% of all people in this district. I met a lot of new people, some "old friends" (so those who I met before of go to school together, i know them only for 9 days :) ), many Rotarians. They already ordered a showcase on some other meeting :). I feel it will be ever more wonderful year than I imagined. Just a shame that Robin leaves soon, I think he has been here for i think 7 or 8 months. I haven't loughed so much for a long time. We do not need a lot: the African guy who I already introduced to you, German girl, Soraya, plastic model of some local fish, little ability in russian language, knowledge of russian culture and cult of vodka in this country and saying that the name "Nicolay" sounds pretty badass :P a film with a Nicolay the drunk russianfish.
Another piece of good laugh was provided by comparing our redhead, German friend to the guy in the film during the presentation.
All lasted from 10 to 18-19 and there was no time to get bored. When you couldn't stand the presentation, we just talked with the others. I got about 50 or 60 new pins :P To sum up, I met a lot of new, interesting friends. I got to known that french girls love hair and make everyone kiss a plastic fish, Brasilian girls have dirty minds and in Germany some of the people are born redhead :) I took about 200 photos today, but i share only a few, some of them are even just about to be delated, becouse they're shaken or something. Some people called me leader today. IF I ONLY GOD DAMN KNEW WHY?! First, the Korean guy came to me and ask if we could turn off the lights during dancing and when I aked why he asked me, he said something like "Well, you look like some kind of leader or something...". Luckily, he added "ah, only joking". And the a group of host parents asked to take care of their host doughters becouse I look responsible or something and from now on, I am a leader. I AM ONLY KIND OF HOPING THAT THEY WERE JOKING! To be honest, I am a different man here, almost as self-confident as Brasilian, which means veeeeeery self-confident. I didn't think about that, it came automatically :P All the event finished with a "crazy" party, which meand they brought us cola, turned on the lights, played some music and left. It was quite fun :)
   According to the other stuff, for dinner seafood again, which is awesome, even small, raw octopuses, i met a boyfriend of my host sister, he is a very nice guy, i ate dragon fruit, peach, drank mango juice (or at least it taste like mango), threw into myself a lot of pinapple cakes... Yeah, day like everyday :)
   Not to be so optimistic: It has been raining for 3 or 4 days, maybe that is becouse in this time here, there is one typhoon after another... By the way, this suck, couse I can't go to night market and i have to buy myself some stuff there.

Photos for this text above, in the polish language section.

Stay up to date, some new info and photos coming soon

piątek, 30 sierpnia 2013

Pierwszy tydzień

30 VIII 2013



    Już 8 dni w Tajwanie a dopiero dziś zaczynam prowadzić dziennik/bloga. Może zmusza mnie do pisania to, że siedzę w szkole jak na tureckim kazaniu, nie rozumiejąc ani słówka... Szkoła jest ogromna, ludziów jak mrówków, każdy wygląda prawie tak samo. Wbrew oczekiwaniom nie jestem jednym z najwyższych (:P), choć na pewno w tej większej połowie. Szkoła tutaj różni się nieco od tej w Polsce- właściwie, to bardzo się różni.
Tutaj noszą mundurki, mają 40-45 osób w klasie, codziennie przychodzi tu 2-3 ludzi zwanych (tak się to czyta, nie mam pojęcia jak się pisze) Dziau- Guan, którzy są wojskowymi lub policjantami i odpowiadają za porządek i bezpieczeństwo w szkole. To co najbardziej mnie zaszokowało, to fakt, że uczniowie codziennie muszą sprzątać szkołę (mycie okien, łazienek, podłóg etc.). Chyba rozumiem co nimi kieruje, ale już widzę reakcję polskiej złotej młodzieży na wprowadzenie takiej zasady.
   Dziś wreszcie miałem z kim pogadać. W środę dołączyli nas do pierwszaków, którzy naprawdę bali się odezwać, no, może poza Timem (chyba tak miał na imię), który wydaje się najśmielszy z całej klasy 111 i bardzo sympatyczny. Jednak dziś zmienili nam grupę i trafiłem na klasę 202, o rok starszą (w sensie drugi rocznik, jednak wszyscy są 96). Tu już nie ma problemu braku partnerów do rozmowy. Wszyscy aż rwali się, żeby pogadać i zostałem jednogłośnie okrzyknięty przyjacielem :). Szczególnie pomocna okazała się dziewczyna z ławki obok. Nauczyciele również wyglądali na zadowolonych z mojej obecności, w szczególności pani od angielskiego, która wykorzystała mnie dziś w charakterze Native'a, co było dość zabawne. Dowiedziałem się o sobie dziś za jej pośrednictwem, że naprawdę potrafię być pewny siebie (po krótkiej prezentacji skomentowała "You don't seem to be a shy guy, right?") Każdy tu mówi, że jestem miły i śmiały, oraz, co po raz pierwszy usłyszałem z ust innych nz mamy, ale wiadomo, mama się nie liczy, że mam ładne oczy. Już samo to mnie zdziwiło, ale najlepsze było to, że powiedział to chłopak (nie wygląda na "skrzywionego") a zaraz przytaknęło mu 10-ciu innych. TO SZOK. Wiem natomiast, o co im chodzi- tutaj wszyscy mają brązowe lub czarne oczy, więc niebieskie tęczówki są dla nich czymś niezwykłym.
 
W tej szkole wymieńcy są swego rodzaju celebrytami, na korytarzu każdy mówi "cześć", "jak się masz?", a dziewczyny szeptają coś między sobą i chichoczą, raz na jakiś czas wtrącając nieśmiałe "hej". Odpowiadanie każdemu to nie lada wyzwanie, bo w szkole jest ponad 2000 uczniów!! Jednak bardzo pomaga mi ta koleżanka z ławki obok, mówi nieźle po angielsku i ogólnie rzecz biorąc opiekuje się mną.
   Tyle o szkole, pora na rodzinę i inne sprawy. Rodzinę mam MEGA. Host Mama,
Host Tata, i starsza Host-Siostra, Laura. Z tą ostatnią świetnie się dogaduję, od rodziców oddziela mnie troszkę bariera językowa, jednak na tyle, na ile się dogadujemy, dogadujemy się świetnie. Są naprawdę wyrozumiali itp. oraz, cóż, nieco dziani. Dostaję od nich kasę na wszystko, aż zaczyna mi być głupio. Poza pieniędzmi do kieszeni, prawie codziennie wychodzimy jeść na miasto.


Nie powiem, żebym z tego powodu nażekał, ale OK, tu jest tanio, ale nie wtedy, kiedy zamawia się 8 dań :) Odnośnie jedzenia- RAJ. Owoce, mięcho, rybki, mięczaki, głowonogi... wszystko. Jadłem tu już od mango i dragon fruit'a przez kraby, strusia, krewetki i kałamarnice po świńskie uszy. Dostałem też propozycję skosztowania palców gęsi, ale się nie skusiłem. Świńskie uszy też nie były dobre. Piję tu masę herbaty i wcinam owoce. Gdy wychodzimy na night market, też zawsze coś przekąsimy.

   TO TAK MOCNO PO KRÓTCE Z ZESZŁEGO TYGODNIA, DALSZA CZĘŚĆ NIEBAWEM :)